Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zima nadchodzi. Meteorolodzy przestrzegają przed mrozem.

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Narciarki z gimnazjum ks. Anny Jabłonowskiej na Pietraszach.
Narciarki z gimnazjum ks. Anny Jabłonowskiej na Pietraszach. Fot. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego
Meteorolodzy zapowiadają ciężką zimę. Brzmi to tak, jakby mróz i śnieg były czymś niezwykłym w Białymstoku. Zima była u nas zawsze ciężka. Matka z synem zamarzli na śmierć.

W 1925 r. opowiadano sobie w białostockich kawiarniach taką oto anegdotkę. Po pierwszych grudniowych, sążnistych mrozach, nastała kilkudniowa odwilż. Po ulicy Sienkiewicza, brnąc śnieżną breję, szło dwóch dżentelmenów. Jeden zagadnął swego towarzysza. "Zepsuła się nam zima. Ciekawe jaka będzie dalej. Jedni meteorologowie mówią, że będzie bardzo ciężka, inni, że nadzwyczajnie lekka". Zagadnięty mężczyzna westchnął i smętnym głosem odparł: "Dla mnie zima będzie za każdym razem ciężka, bo komornik zajął mi futro za niezapłacone podatki".

Ten dowcip przypominać miał srogą zimę 1924 r. Przyszła ona już na początku listopada 1923 r. Później było jak w scenariuszu Hitchcocka, że najpierw trzęsienie ziemi i seria morderstw, a dalej napięcie rośnie.

W styczniu Białystok został odcięty od świata. Zwały śnieżne sparaliżowały ruch pociągów. Do rozkopywania zasp, w których utkwiły pociągi jadące z Czeremchy, Bielska Podlaskiego i Warszawy skierowano nawet policjantów. Do Białegostoku docierały straszne wieści o zamarzniętych podróżnych, którzy próbowali dotrzeć pieszo do miasta. Pod Knyszynem znaleziono "oparte o siebie i uściskiem splecione w postawie stojącej dwa trupy". Okazało się, że nieszczęśnikami byli matka i syn.

Zima 1925 r. znów przyszła wcześnie. Miała jednak i swoje plusy. Już na początku grudnia, przy ulicy Wroniej (odchodziła od ulicy Św. Rocha w kierunku dzisiejszego dworca PKS) otwarta została pierwsza miejska ślizgawka. Lodowisko było imponujące. Miało 6500 metrów kwadratowych, to ponad pół hektara!

Obok niego urządzony był bufet, w którym podawano gorącą herbatę, szatnia dla łyżwiarzy i warsztat, w którym ostrzono łyżwy. Usypana też została górka "wysokości około pięciu metrów, z której można było zjeżdżać na łyżwach i sankach specjalnie do tego dostosowanych".

Rok w rok zima zaskakiwała dozorców. Tak też było i w 1926 r. Tym razem już w listopadzie sypnęło śniegiem. Nie trzeba było długo czekać, aby białostockie szpitale zapełniły się pacjentami z połamanymi kończynami. W następnych tygodniach zima nie ustępowała. Tuż po sylwestrze, na początku 1927 r. Ministerstwo Komunikacji przestrzegało wszystkich, którzy planowali wybrać się w dalszą podróż.

Najcięższa sytuacja była na trasie Białystok - Brześć. Wichury i zawieje całkowicie zablokowały szosy i tory w tym rejonie. Pod zwałami śniegu runęła cała sieć telegraficzna.

Kolejne zimy też w niczym nie były gorsze. Mróz skuwał Białkę już w listopadzie i puszczał dopiero pod koniec marca. Prasa corocznie donosiła, że "Białystok jest w kleszczach mrozu". Władze miasta z nastaniem niskich temperatur, w śródmieściu "urządzały duże paleniska, przy których mogli się grzać przechodnie, dorożkarze, dziatwa szkolna, tragarze i wszyscy ci, którzy często przebywają na ulicach".

Ale gdy nadeszła zima 1930 -1931, to w Białymstoku pojawiła się nowość. W mieście ustawiono "barometr i termometry magistrackie". Prezydent Białegostoku Wincenty Hermanowski osobiście kazał zakupić te urządzenia i wskazał gdzie mają być umieszczone. Barometr i jeden z termometrów, na początku grudnia 1930 r., zawieszono przy wejściu do magistratu na rogu Pałacowej i Warszawskiej. Drugi termometr ustawiony został na Rynku Kościuszki, obok płyty Nieznanego Żołnierza. Z satysfakcją pisano, że dzięki tej prezydenckiej inicjatywie "ludność będzie miała możność stałego informowania się o pogodzie".

Tymczasem ludność z zapałem korzystała z uroków zimy. Przy żeńskim gimnazjum im. Księżnej Anny Jabłonowskiej na rogu Mickiewicza i Elektrycznej urządzony został tor łyżwiarski. Cieszył się ogromną popularnością, szczególnie wśród młodzieńców, którzy popisywali się przed chichoczącymi gimnazjalistkami. W niedzielę 15 lutego 1931 r. rozegrano tu najprawdziwsze zawody w jeździe szybkiej. No cóż. Zima podobno za pasem. A może synoptycy się pomylili?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny