Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć pokoleń rodziny Wysockich

Alicja Zielińska
I zdjęcie z tego roku. Zrobione podczas ślubu Marianny Kalinowskiej, prawnuczki Edwarda Wysockiego. Ci najmłodsi Wiktoria i Patryk, to już piąte pokolenie naszej rodziny.
I zdjęcie z tego roku. Zrobione podczas ślubu Marianny Kalinowskiej, prawnuczki Edwarda Wysockiego. Ci najmłodsi Wiktoria i Patryk, to już piąte pokolenie naszej rodziny. Fot. Archiwum Wysockich
Udała mi się rzecz niezwykła. Zrobiłem prezentację pięciu pokoleń swojej rodziny. Najstarsza fotografia pochodzi z 1931 roku. Ostatnia z tego roku - pokazuje Marek Wysocki.

A historia wiąże się z domem przy ul. Kozłowej. Babcia Marka Wysockiego Helena, z domu Dąbrowska miała dwie siostry. Apolonię i Jadwigę. Los sprawił, że zostały rozdzielone na długie lata i znalazły się w różnych końcach świata.

Apolonia podczas rewolucji październikowej znalazła się w Moskwie. Jadwiga zaś, też jeszcze w latach 20. wyjechała za chlebem do USA. Helena, moja babcia pozostała w Białymstoku - opowiada Marek Wysocki. - Jadwidze dobrze się powodziło w Ameryce. Postanowiła więc zbudować siostrze Helenie dom.

I pierwsze zdjęcie z rodziną jest właśnie z 1931 roku, kiedy Jadwiga przyjechała do Polski. Dom prezentuje się okazale. Murowany, z wysokim poddaszem. Budowa jest już zakończona, pozostało wstawić okna, drzwi i wykończyć w środku.

Kolejna fotografia pochodzi z 1958 roku. Wtedy to, po ponad 40 latach doszło do spotkania wszystkich sióstr. Bo i przyjechała ze Związku Radzieckiego Apolonia, i Jadwiga ze Stanów Zjednoczonych.

Następnie spotkaliśmy się w 2009 roku. Domu przy Kozłowej już nie było. Został rozebrany jeszcze w latach 80. A ostatnie zdjęcie zostało wykonane w tym roku, podczas wesela kuzynki.

Z dziejów rodzinnych pana Marka warto też odnotować ciekawostkę, że kolejni męscy potomkowie Wysockich byli związani z białostockimi Uchwytami.

Zakłady Metalowe Gotlib i Sokólski przy ul. Łąkowej (bo tak się nazywał przed wojną dzisiejszy Bison-Bial) powstały w 1919 roku, tuż po odzyskaniu przez Białystok niepodległości. Właściciel Joel Gotlib w największej swojej świetności zatrudniał ok. 160 osób.

- Mój dziadek Edward Wysocki w odlewni żeliwa pracował od 1920 roku - opowiada pan Marek. - Był formierzem. Tu też był zatrudniony jego najstarszy syn Roman, brat mego ojca (zaczynał jako formierz, a potem awansował na mistrza w odlewni), a także siostrzeniec dziadka, Edward Chom oraz jego syn, a mój brat cioteczny Tadeusz.

Przed wojną kwalifikowany robotnik w dużych zakładach mógł z jednej pensji utrzymać rodzinę i kształcić dzieci w dobrych szkołach. Tak było w przypadku mego dziadka . Było również przyjęte w zwyczaju protegowanie do pracy swoich najbliższych. Bo to gwarantowało, że takie osoby będą solidnymi pracownikami.

Ja również w czasie nauki w technikum mechanicznym byłem na praktyce w odlewni żeliwa FPiU przy ul. Łąkowej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny