Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecięce losy. Kolonijne zdjęcie z 1947 r., zrobione przy ulicy Bema.

Adam Czesław Dobroński [email protected]
1947 r., półkolonie urządzone przez siostry zakonne na posesji przy ulicy Bema
1947 r., półkolonie urządzone przez siostry zakonne na posesji przy ulicy Bema Fot. Archiwum
Takie fotografie jak ta zachęcają do wspomnień sprzed lat. I można się na nich odnaleźć, na co bardzo liczę.

Kto z dzisiejszych dziadziusiów i babć był w sierpniu 1947 r. na półkoloniach urządzonych przez siostry zakonne na posesji przy ulicy Bema? Proszę o zgłoszenie się, może zrobimy redakcyjne spotkanie? Kto rozpozna młodziutkiego wówczas księdza i siostrzyczki? A jest także kilka pań. Jedną z nich była Eugenia Łagocka (Sosnkowska), siostra cioteczna Leona Okrasińskiego. To za jej przyczyną do grona szczęśliwców dołączył i właściciel tej fotografii.

Popatrzmy na twarzyczki dzieciaczków. Zostały dobrze przygotowane do wspólnego zdjęcia. Jakże ładnie są ubrane! Wojna zakończyła się dwa lata wcześniej, w centrum Białegostoku zalegało jeszcze sporo gruzów, w sklepach można było okazyjnie kupić flanelę i perkaliki. Ale mamy białostockie potrafiły czynić cuda, przeszywały stare ubrania, szukały potrzebnych dodatków na rynku, czasami przyszła paczka z zagranicy. I tak dzieci wojny zamieniły się w krakowianki z koralikami, laleczki z kokardami na głowach, a część chłopców wystąpiła niemal jak oficerowie dorastającego wojska. I tylko butów nie starczyło dla wszystkich. Ale po co buty, gdy słońce prażyło i piasek był przyjazny dla małych stópek.

O doniosłości chwili świadczyły zaś biało-czerwone chorągiewki, bukieciki kwiatów, a na płocie wisiał orzeł. Wprawdzie bez korony, ale w falbankach. Zazdroszczę, że mnie tam nie było. Po prawdzie to być nie mogło, bo jeszcze nie widziałem, że jest na świecie tajemne miasto Białystok.

Pan Leon mieszkał przy ulicy Horodniańskiej 6. Stały tam baraki zwane przed wojną żydowskimi daczami. Wyznawcy mojżeszowi upodobali sobie to miejsce i chętnie tu przyjeżdżali na weekendy oraz wywczasy. W pobliżu rosły leszczyny (obecnie stoją kramy bazarowe) i powiewał wonny wietrzyk ze Zwierzyńca. Przyjemnie było? Co za pytanie! Tak mogło być jeszcze tylko w niebie! I tylko urwisy z pobliża czasem podkradały się, by przeciąć linki hamaka zawieszonego między sosnami. Wtedy robił się rejwach, od krzyku kuliły uszy konie w pobliskich stajniach ułańskich.

Tę sielankę w sposób sobie właściwy zlikwidowali okupanci niemieccy. Wystawili trzy bloki dla kadry wojskowej (tu stadion), przy koszarach ułańskich założyli obóz, w którym do niewolniczej pracy wykorzystywali najpierw jeńców sowieckich, a potem Żydów z getta. Grozę powiększał ryk silników startujących samolotów wojskowych ze swastykami na skrzydłach. Po tych latach pozostał cmentarzyk pomordowanych przez hitlerowców i groby żołnierskie na pobliskim wzgórku.

W 1947 r. Leonek poszedł do Szkoły Podstawowej nr 11. Określenie poszedł jest w pełni zasadne, bo pieszo z Nowego Miasta podążały grupki uczniaków aż na ulicę Mazowiecką. W torbach kilka kajetów, ołówek, pióro ze stalówką, linijka. Cyrkiel był rarytasem. Wałówek nie brano, bo po pierwsze, nie bardzo było je z czego robić, a po drugie, w szkole zorganizowano dożywianie. Ucznia Okrasińskiego przyjęto od razu do drugiej klasy, uchodził już za dobrze poduczonego. A zdarzały się bardzo wyrośnięte dryblasy, co im w szkolnych ławkach kolana podchodziły do brody. Mieli za sobą wymuszoną szkołę życia w warunkach wojny i okupacji, teraz wracali do Oli i Ali z elementarza, co miały psa i kota.

W archiwum jedenastki zachowały się dwa dzienniki szkolne z tych pierwszych lat. Jedna trzecia ojców uczniów klasy I d nie wróciła jeszcze do domów po wojnie. W rubryce zawód najczęściej wpisywano robotnik, ale znalazłem także furmanów, policjantów, trudniących się handlem. Jako miejsce urodzenia uczniów podano między innymi Porozowo koło Wołkowyska i Warszawę. Natomiast w adresach uczniowskich widniały nazwy ulic dziś już zapomnianych: Malinowskiego, Morwowa, Śledziowa, Obozowa, Żukowska. Szczerze brzmią niektóre opinie o wychowankach, bo pod każdą szerokością i długością geograficzną zdarzają się roztrzepane dziewczynki i leniwi chłopcy (odwrotnie też).

Czy ktoś z weteranów szkół powojennych zechce opisać swoje uczniowskie sukcesy i wpadki? Dodam, że Leon Okrasiński po roku nauki przy Mazowieckiej został przeniesiony do czternastki przy ul. Pułaskiego. Natomiast o "prezydenckiej szkole", czyli jedenastce, gdzie uczył się Ryszard Kaczorowski, można przeczytać w książce "Dwa jubileusze".

Seniorzy szkolni, pamiętacie, że wtedy i atrament miał zupełnie znośny smak, bułka maślana stanowiła rarytas i tylko szóstek nie było. Z tego ostatniego powodu możemy czuć się pokrzywdzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny