Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konkurs Nasze Gniazdo. Dominika Olchowik opisała Bogusze

Adam Czesław Dobroński [email protected] tel. 601 352 414
Załoga posterunku Policji Państwowej w Sokółce, Antoni Witkowski trzeci od prawej
Załoga posterunku Policji Państwowej w Sokółce, Antoni Witkowski trzeci od prawej
Barbara Pacholska, współprowadząca od 10 lat konkurs Nasze Gniazdo zaproponowała sięgnięcie po którąś z opowieści. Padło na tekst Dominiki Olchowik, z 2010 roku, ówczesnej uczennicy kl. II Gimnazjum w Szudziałowie. Podziwiam staranność autorki, dobór lektur i zdjęć. Niestety musiałem znacznie skrócić ten materiał.

Bogusze, mała wieś obecnie w granicach województwa warmińsko-mazurskiego, w powiecie ełckim. W latach dwudziestych ubiegłego wieku była siedzibą władz gminy zamieszkałej przez kilkuset mieszkańców. Obok przechodziła granica Polski z Niemcami, sąsiednie Prostki znajdowały się po stronie pruskiej.

Rodzina Witkowskich

Mieszkańcy Bogusz w większości zajmowali się pracą na roli, tak było również w przypadku Stanisława i Franciszki Witkowskich. Ci mieli ośmioro dzieci, sześciu synów: Franciszka, Józefa, Antoniego, Leona, Wacława, Henryka oraz córki Annę i Mariannę.

Rodzice czynili starania, aby dzieci otrzymały wykształcenie, dbali i o ich wychowanie, dawali przykład jak być Polakami na wysuniętej placówce. Najstarszy Franciszek ukończywszy miejscową szkołę powszechną, kontynuował naukę w gimnazjum w Grajewie. Stopniowo z domu wychodziły kolejne dzieci, zdobywając zawody i zakładając rodziny. W latach trzydziestych został na gospodarstwie tylko Wacław oraz niepełnoletni Henryk.

Ofiara pierwsza

1 września 1939 roku stało się to, czego się obawiano, wojska niemieckie przekroczyły granice z Polską, wtargnęły i do Bogusz. Henryk Witkowski nie miał jeszcze 18 lat, nie wzięto go do wojska. W nieznanych okolicznościach został aresztowany przez Niemców i osadzony w areszcie w Grajewie. Ku rozpaczy rodziców przewieziono syna aż na Hel, gdzie zginął w tajemniczych okolicznościach. Pozostawił po sobie tylko gorące wspomnienia, nawet nie w pół drogi swego życia. Najbliższa rodzina otrzymała tylko oficjalną depeszę o śmierci. Nic więcej, nic o okolicznościach i miejscu pochówku. Co zwiększało ból po stracie pierwszego syna.

Ofiara druga

Franciszek Witkowski po maturze wybrał karierę oficerską, ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty w Komorowie koło Ostrowi Mazowieckiej, tam pozostał, ożenił się z Marią Dawidowicz pochodzącą z rodzinnych Bogusz. Nieprzeciętne zdolności i mocny charakter przyczyniły się do szybkich awansów. We wrześniu 1939 roku Franciszek trafił do niewoli niemieckiej, został przewieziony do oflagu w Prusach. Od tego momentu słuch po nim zaginął. Najbliżsi czekali lata, by dopiero po wojnie koledzy powiadomili żonę o okolicznościach śmierci Franciszka. W grudniu 1939 roku, w okresie przedświątecznym, został wyprowadzony z baraku przez Niemca ubranego po cywilnemu i zastrzelony w okolicznym lesie. Prawdopodobnie za to, że odmówił Niemcowi przyniesienia i ubrania choinki do jego domu. Według relacji ustnej kolegów, którzy byli wtedy razem z nim, pokazał niezłomną wolę tłumacząc, że w jego rodzinie nie ma kto takiej choinki przynieść. Był to protest przeciwko wojnie, niewoli. Osierocił żonę i dwie córki.

Trzeci syn

Antoniemu Witkowskiemu też marzyła się kariera w mundurze. Po gimnazjum został funkcjonariuszem Policji Państwowej, los rzucił go najpierw do Sokółki, a później do pobliskiego Szudziałowa. W 1930 roku poślubił Adelę Kureczko, oboje wynajęli pokój u państwa Tokarewiczów przy ulicy Kościelnej. Nie za długo rodzina powiększyła się o córkę Taidę (Taida Radziwonowska) i syna Waldemara. We wrześniu 1939 roku Antoni wraz obsadą posterunku szudziałowskiego ewakuował się na wschód. O dalszych jego dziejach wiadomo ze wspomnień spisanych 6 grudnia 1942 roku.

W dniu 20 IX 1939 r. na garstkę nas sformowanych w Grodnie najeżdża wojsko zmotoryzowane stalinowskie (…). W dniu 21 IX 1939 r. po wyczerpaniu wszelkich środków obrony ze łzą w oku i z bólem w sercu opuszczamy Grodno i dostajemy hasło przedostać się na Litwę (…). 26 .IX 39 r. o godz. 18.45, gdy garstka nas trzynastu żołnierzy okrążonych z jednej strony przez Niemców, z drugiej przez Sowietów, przekraczamy granicę do Litwy karnie zwarci z bronią w ręku - jedynie śmiertelnie znużeni - stawiając ostatnie kroki defilujące na polskiej ziemi, idące na nowe drogi na obcej ziemi. Przez przeciąg 24 miesięcy wiedząc o tem, żem utracił rodzinę, swoich bliskich i krewnych, a jednak wierzyłem w to, że hasło żołnierza "Honor i Ojczyzna" zostanie uratowane i hasła tego żadna siła szatańska z serca mego wydrzeć nie zdoła i nie potrafi i słowa moje przyrzeczone "Ojczyzna mnie nie zginęła".
Na obcej ziemi

Antoni Witkowski przesiedział rok w obozie dla internowanych na Litwie, potem enkawudziści zabrali ich do ZSRR. Z łagrów sowieckich wyszedł na wolność dopiero 6 grudnia 1941 roku, niemal w pół roku po podpisaniu umowy Sikorski - Majski. Swoje krótkie wspomnienia zakończył akapitem: Oddycham świeżym powietrzem na ziemiach Iranu, spożywam dary Boże i czekam na najszybszy powrót do swej wolnej Ojczyzny, by na swoich własnych śmieciach złożyć swoje zmęczone kości z oczekiwaniem na śmierć staruszkę.

Minął dokładnie rok od odzyskania wolności, był już żołnierzem gen. Władysława Andersa. Antoni daleko od Bogusz pisał i wiersze:

Gdy padnie słowo Ojczyzna wierny
Odpowie ci głos i odmłodnieje siwizna
I opromieni los
O matko mundur mnie podaj
Ten z przed dwudziestu lat
Krew moja zawsze jest młoda
Jak rozmarynu kwiat
O matko mundur mój szary
Bóg mnie kulami go szył
Kulami uczył mnie wiary
Bym wierze trwał i żył
Nad Polską burza zawisła
Z burzy się rodzi gniew
I woda w Wiśle nie wyschła
W żyłach nie wyschnie krew

Ofiara trzecia

Niestety Antoni Witkowski nie wrócił do Polski. Dopiero w 1947 roku zaczynały napływać informacje, do domów wracali z Anglii niektórzy żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, ci spod Monte Cassino, Falaise, Arnhem. Wśród nich był Antoni Czeremcha zamieszkały w Poczopku, niedaleko Szudziałowa. Prawdopodobnie był on świadkiem pochówku Antoniego na cmentarzu wojskowym w miejscowości Khanaqin, leżącej o ok. 180 km na północny-wschód od Bagdadu, w pobliżu granicy Iraku z Iranem (Persją). Wątpliwości ostatecznie rozwiała paczka z Londynu, która w 1948 roku nadeszła na adres żony Adeli, zamieszkałej z dziećmi w Szudziałowie. Zawierała informację o śmierci męża wraz z dołączonym aktem zgonu i osobistymi rzeczami. Te dokumenty zachowały się do dnia dzisiejszego i oprócz paru zdjęć, kilku wierszy i pamiętnika stanowią pamiątkę po bohaterze.

Plutonowy Antoni Witkowski dostał przydział do kompanii bezpieczeństwa, pierwszego pododdziału polskiej żandarmerii wojskowej na Środkowym Wschodzie, przemianowanej później na Wojskową Policję Polową. Plutonowemu Antoniemu nie dane było długo w niej służyć, zmarł 29 czerwca 1943 roku w Polowym Szpitalu Wojskowym nr 2. Jako przyczynę zgonu wpisano malarię mózgową. Witkowski został pochowany następnego dnia (30 czerwca) na Cmentarzu Wojskowym w Khanaqin (Khanaquin). Pochował go ks. kapelan Adam Wróbel, numer grobu 8-D-8. Nie doczekał były funkcjonariusz PP z Szudziałowa końca wojny i "nie złożył swych zmęczonych kości na własnych śmieciach (…)", został na zawsze w połowie drogi do ojczyzny, w połowie drogi swego życia.

Autorka opracowania wiele miejsca przeznaczyła na opis cmentarza w Khanaqin, losów grobów. Obecnie jest to miasto znane z wydobycia ropy, poniżej zbiorników tkwi plac ogrodzony wysoką metalową siatką. Na nim było 438 grobów, w jednym z nich spoczął na wieki Witkowski Antoni, plut. 24.6.1903 Bogusze, p. Szczuczyn. 29.6.1943 CW, gr. 8-D-8

Dominika Olchowik poświeciła swój tekst pamięci bohaterów. Zawarła też podziękowania pani Taidzie Radziwonowskiej, córce śp. Antoniego Witkowskiego i Tadeuszowi Czeremcha za konsultacje historyczne.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny