MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Agroturystyka. Sumowo i Dimitrowo: Dom nad dwoma jeziorami

Janka Werpachowska
agroturystyka nad jeziorem, a nawet dwoma
agroturystyka nad jeziorem, a nawet dwoma Wojciech Oksztol
Irmina i Andrzej Norwowie przyjechali na Suwalszczyznę z Warszawy. Oboje byli wodniakami, poznali te strony podczas spływów kajakowych. Kilka lat temu podjęli decyzję, że zamieszkają tu na zawsze. Okazało się, że prowadzenie gospodarstwa agroturystycznego może dać wiele radości i satysfakcji.
Irmina i Andrzej Norwowie na tle starego domu, który po remoncie służy wczasowiczom
Irmina i Andrzej Norwowie na tle starego domu, który po remoncie służy wczasowiczom Wojciech Oksztol

Irmina i Andrzej Norwowie na tle starego domu, który po remoncie służy wczasowiczom
(fot. Wojciech Oksztol)

Wszystko zaczęło się od kajaków. Pani Irmina Norwa z Warszawy uprawiała wiele lat temu kajakarstwo. Każde wakacje, każdy urlop spędzała na wodnych szlakach. Musiała trafić na Suwalszczyznę. A kiedy już trafiła, zakochała się w tej ziemi. Myśl o tym, żeby kiedyś osiąść tu na stałe, nie dawała jej spokoju od lat.

Zaczęło się we Frąckach

Ta niewielka wieś znana jest każdemu, kto chociaż raz pokonał kajakiem Czarną Hańczę.

- Byliśmy na spływie razem z mężem - wspomina Irmina Norwa. - Zatrzymaliśmy się we Frąckach. Przypadkowo dowiedzieliśmy się, że można kupić niewielką działkę nad samą rzeką. Długo nie zastanawialiśmy się. Potem przez kilka lat bywaliśmy nad Czarną Hańczą, na swojej działeczce.

Pewnego dnia ktoś im powiedział, że z Agencji Rozwoju Rynku Rolnego można kupić dużą działkę, ze starymi zabudowaniami w Sumowie. Stanęli do przetargu i wygrali. Ich oferta przebiła inne. Tym sposobem kilka lat temu stali się właścicielami blisko hektarowej parceli z dużym, starym domem mieszkalnym i zrujnowanymi budynkami gospodarczymi.

- Ale był sad ze starymi gatunkami jabłoni, śliw - opowiada pani Irmina. - To miejsce urzekło nas od razu.

Andrzej Norwa pracował w Warszawie jako nauczyciel w technikum mechanicznym. Jest specjalistą w branży samochodowej. Pani Irmina była urzędniczką. Oboje podjęli decyzję, że zmienią swoje dotychczasowe życie diametralnie. Wyremontowali dom - tak, żeby dało się w nim mieszkać - i przenieśli się do Sumowa.

- Żeby było z czego żyć, musiałem znaleźć sposób na zarabianie pieniędzy - wspomina Andrzej Norwa. - Otworzyłem w Sejnach samochodową stację diagnostyczną.

Wczasy dla rodziny i znajomych

- Przez pierwsze lata, kiedy tylko zaczynało się robić ciepło, ciągle mieliśmy gości - wspomina pani Irmina. - Rodzina, przyjaciele, wszyscy tu tłumnie zjeżdżali, zachwycali się miejscem, czystym jeziorem, świeżym powietrzem i ciszą.

Goście plażowali, łowili ryby, wybierali się na wycieczki po malowniczej okolicy. A pani Irmina, jako dobra gospodyni, pichciła, sprzątała, zabiegała o to, żeby wszyscy byli zadowoleni z pobytu.

W końcu, któregoś roku, powiedziała sobie: dość! Jak już mam tak żyć, że przez całe lato dom jest pełen gości, to niech przynajmniej coś z tego mam.

I tak zrodziła się pierwsza myśl o zorganizowaniu gospodarstwa agroturystycznego z prawdziwego zdarzenia.

- Wybrałam się do sąsiadów, którzy już od dawna prowadzą agroturystykę - wspomina pani Irmina. - Uważałam, że to mój obowiązek poinformować ich o naszych zamiarach. W pierwszej chwili trochę się najeżyli, kiedy usłyszeli, że będą mieli konkurencję. Ale okazało się szybko, że te tereny są tak atrakcyjne turystycznie, że nie zagrażamy sobie nawzajem, nie podbieramy sobie wczasowiczów.

Agroturystyka: Kilka udanych sezonów

Adaptacja istniejących budynków i postawienie nowych obiektów zajęło trochę czasu. Ale już od trzech lat gospodarstwo agroturystyczne Irminy i Andrzeja Norwów przyjmuje letników.

- Przyjeżdżają do nas wczasowicze z całej Polski - mówi Andrzej Norwa. - Mamy wielu stałych klientów ze Śląska, oni bardzo sobie cenią możliwość spędzenia dłuższego czasu nad wodą, w ciszy.

Przyjeżdżają ludzie z Wrocławia, oczywiście z Warszawy. Niektórzy przywożą tu swoich gości z zagranicy. Dla nas najlepszym dowodem na to, że podoba im się w Sumowie jest fakt, że do nas wracają. Nie przeraża ich daleka podróż. Czyli coś ich tu urzekło.

Nietrudno zrozumieć co, kiedy spędzi się gospodarstwie państwa Irminy i Andrzeja choćby kilka godzin.
Po pierwsze, urzeka samo otoczenie. Na hektarowej działce, w takiej odległości od siebie, że goście mają zagwarantowane poczucie prywatności, rozrzucone są domy, w których znajdują się pokoje noclegowe.

Duży drewniany dom na kamiennej podmurówce, w którym kiedyś mieszkali sami, gospodarze oddali wczasowiczom. Może w nim jednorazowo mieszkać dziesięć osób. Oprócz dobrze wyposażonych sypialni mają do swojej dyspozycji duży salon z kominkiem, łazienki i malowniczą werandę. Jest też kuchnia, z której chętnie korzystają ci, którzy chcą nieco zaoszczędzić na stołowaniu się. Bardzo chwalą sobie taką możliwość rodziny z dziećmi, bo mogą im przygotować ich ulubione lub dietetyczne potrawy.

W osobnym, niskim budynku typu bungalow są trzy sypialnie - każda z osobnym wejściem prosto z podwórka, z łazienkami i maleńkimi aneksami kuchennymi.

Są też dwa urocze domki z bali. W nieco większym może zamieszkać sześć osób, w mniejszym cztery.
Wszystko to otoczone jest pięknymi kwiatami. Wrażenie robią idealnie utrzymane trawniki - a właściwie trzeba powiedzieć, że cała wolna od zabudowy powierzchnia posesji to jest jeden wielki trawnik. Jego wyglądu nie powstydziłby się ogrodnik dbający o trawniki przed niejedną rezydencją w Anglii.

- Każdy piątek to w naszym gospodarstwie wielkie koszenie. Przydałaby się koza, ona by pomogła w strzyżeniu trawnika - śmieje się pani Irmina.

Domki z pokojami gościnnymi stoją wśród starych drzew owocowych.

- Staraliśmy się niczego nie wycinać. Zależało nam na zachowaniu każdego drzewa.
Na drzewach zawieszone są budki lęgowe. W kilku miejscach widać karmniki dla ptaków.

Jest też zadaszona studnia w kamiennej cembrowinie.

- Mamy tu wodę z wodociągu, ale studnia jest cały czas czynna. Czerpiemy z niej wodę do podlewania kwiatów i trawnika - mówi pan Andrzej.

Nieco na uboczu widać namiot foliowy, w którym zaczynają już dojrzewać pomidory. Kucharka, która w sezonie pomaga państwu Norwom w prowadzeniu gospodarstwa, niesie naręcze świeżutkiej sałaty i szczypiorku. Nowalijki też są spod folii.

- Chcemy, żeby na stoły naszych gości trafiało jedzenie naprawdę smaczne i dobrej jakości. Mamy wiejski nabiał, a wędliny mąż sam robi, od początku do końca.

Nad jeziorem stoi autentyczna bania - tradycyjna łaźnia parowa, z piecem opalanym drewnem, z kopczykiem kamieni, które rozgrzewają się do czerwoności. To taka najprostsza wytwornica pary wodnej, w której można się wypocić, oczyścić każdy por skóry. A potem wskoczyć do jeziora.

Za banią usytuowana jest wędzarnia, z której pochodzą aromatyczne swojskie wędliny. A kiedy komuś uda się złapać taaaaką rybę, to też może ją tu uwędzić.

Są wyznaczone miejsca na ognisko, jest wygodna wiata z wybudowanym w środku grillem, ze stołami i ławami.

- Tutaj nasi goście mogą organizować większe przyjęcia. A jeżeli mają ochotę przyrządzić sobie coś z rusztu na kolację czy obiad, to mogą skorzystać z małych grillów, które są na wyposażeniu każdego domku.

Agroturystyka nad jeziorem: Sumowo i Dimitrowo

Ale niczym byłyby te wszelkie wygody i atrakcje, gdyby nie piękne miejsce, stworzone tu kiedyś przez lodowiec.

Z agroturystyki Norwów jest dostęp do dwóch uroczych jezior: Sumowo i Dimitrowo. W Sumowie lepiej biorą ryby. Za to Dimitrowo ma bardziej przystępne brzegi i twarde, piaszczyste dno, dzięki czemu świetnie nadaje się do plażowania.

Wędkarze godzinami siedzą na pomostach. Nie boją się nawet deszczu, bo mogą się przed nim schronić pod daszkiem.

- Ale nie tylko oni mogą u nas zdobyć trofea - śmieje się pani Irmina. - Wokół są lasy, w których nie brakuje grzybów. To prawdziwy raj dla każdego, kto lubi spędzać czas na grzybobraniu.

Rosną wymagania

- Dzisiaj trzeba coś takiego ludziom zaproponować, co sprawi, że zechcą tu wracać - mówi Irmina Norwa. - Nie wystarczy pokój z łazienką, bo to już właściwie standard. Wczasowicz oczekuje czegoś szczególnego, czego nie znajdzie gdzie indziej.

W myśl tej zasady u Norwów szczególnie ciepło witane są rodziny z dziećmi. Dla maluchów są tu placyki zabaw, piaskownice z idealnie czystym piaseczkiem. Jest nawet biblioteczka z książeczkami.

- Starsze dzieci czytają same, młodszym rodzice. Właśnie urlop jest świetną okazją do wyrobienia takich dobrych nawyków.

Dla bardziej aktywnych wczasowiczów jest boisko do siatkówki, kajaki, czółna, rowery wodne. Pan Andrzej organizuje spływy Czarną Hańczą lub Marychą. Zdarzały się już wypady dalsze - na jeszcze dzikszą od Czarnej, Białą Hańczę na Litwie.

- Do Sejn jest stąd niedaleko, tylko cztery kilometry. Mam tam w hali tor kartingowy i na życzenie, na przykład jak jest gorsza pogoda, wożę tam naszych wczasowiczów - mówi Andrzej Norwa.
Wkrótce dojdzie nowa atrakcja: ciuchcia z wagonikami, którą będzie można się przejechać po Sejnach i poznać ciekawe zabytki tego miasteczka.

Sezon w Sumowie kończy się jesienią.

- Zdarzają się pojedynczy goście, którzy chcą tu przyjechać specjalnie na grzyby, ale zasadniczo robi się tu pusto i cicho - mówi pani Irmina. - Tylko na sylwestra gospodarstwo ożywa. A potem w spokoju czekamy do następnego lata.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny