- Doskonale pamiętam tamten dzień. Miałam małe dzieci, mieszkałam w wieżowcu na Białostoczku. Z okna widziałam przechylone cysterny. Nie wychodziliśmy na podwórko, kazano nam pozamykać wszystkie okna. Bardzo się bałam - wspomina Teresa Klimowicz.
W środę wzięła udział w uroczystościach przy krzyżu przy ul. Poleskiej upamiętniających tamto wydarzenie. Zebrało się tam kilkaset osób. Byli przedstawiciele służb mundurowych, duchowieństwa, władz miasta, poczty sztandarowe. Przed krzyżem zostały złożone kwiaty.
- 27 lat temu przez nasze miasto jechało 600 ton śmiercionośnej substancji. Z 12 wagonów, cztery zostały wykolejone. Nad miastem zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo. Dwie trzecie miasta mogło zostać objęte tym kataklizmem - mówił w swoim przemówieniu prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Przypomniał, że w tamtym czasie służby mundurowe nie były przygotowane do takich wypadków. W całym mieście były tylko dwa kombinezony gazoszczelne.
- Zdajemy sobie sprawę z powagi tamtej sytuacji, dlatego co roku gromadzimy się pod pomnikiem wotum za uratowanie miasta - podkreślał prezydent Truskolaski. Przypomniał, że wielu białostoczan ocalenie miasta przypisuje wstawiennictwu ks. Michała Sopoćki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?