Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

1920 Bitwa Warszawska, czyli festiwal aktorów zepsuty przez 3D

(dor)
najpierw macha nogami,a potem wali do bolszewików z ckm-u
najpierw macha nogami,a potem wali do bolszewików z ckm-u Mat. dystrybutora
1920 Bitwa Warszawska to film, który powstać musiał, ale niekoniecznie na ten obraz Polska czekała. I jak zawsze - potwierdza, że mamy wspaniałych aktorów, operatora światowej klasy, ale wciąż nie urodził się nowy Sienkiewicz. No i Jerzy Hoffman ma problem.

O bitwie nad Wieprzem zwanej Cudem nad Wisłą ciągle przeciętny obywatel nie wie zbyt wiele. Ot - pokonaliśmy bolszewicką nawałnicę, bohaterski ksiądz padł na polu chwały, a geniusz Piłsudskiego uratował Polskę przed klęską. Mniej osób pamięta o wyprawie na Kijów, a i o tym, że przedwojenna Polska miała silne podziały klasowe, polityczne i etniczne.

Z 1920 Bitwa Warszawska przede wszystkim nie należy uczyć się historii, bo od tego są podręczniki i światli nauczyciele, ale film zobaczyć warto. Rewelacyjne momentami zdjęcia Sławomira Idziaka tylko od czasu do czasu podporządkowane są efektom, które mają zrobić wrażenie w 3D. Daniel Olbrychski jako Piłsudski jest nad wyraz wiarygodny i można uwierzyć, że budując swoją postać starał się znaleźć balans między oryginałem, a współczesnym kinem. Natasza Urbańska ma okazję i pozadzierać nogi i unurzać się w krwi, spowita dymem prochu. Borys Szyc - pojeździć konno, a nawet - wzorem pana Wołodyjowskiego - stoczyć walkę na szable. Ale i tak w pamięci najdłużej zapada Adam Ferency. Jego niezwykle inteligentny, co w równej mierze oddany sowieckiej rewolucji komisarz CzeKa kradnie innym aktorom cały film. A że chcieli w nim zagrać - nie ma wątpliwości. Jest i Aleksander Domagarow - jak zwykle charyzmatyczny, ale i Andrzej Kopiczyński - kilkanaście sekund w roli księdza i tak zwraca na niego uwagę.

Dla potrzeb filmu wykreowano Warszawę lat 20. XX wieku, wspaniałe pola bitwy i odrobinę fantasmagorycznych niemal rzezi. I rzeczywiście - sceny batalistyczne bronią się rozmachem, a Natasza Urbańska przedzierająca się przez zwały trupów w okopach jest wiarygodna tak samo, jak w roli panny młodej. Nie ma za wiele do zagrania, ale teraz trudno wyobrazić sobie, że ktoś mógłby ją w tym obrazie zastąpić.

Za to zbędna wydaje się technologia 3D. Ludzie wyglądają często jak marionetki, a wyobraźnia zamiast pracować raczej się męczy. A nie o to jednak w kinie chodzi. Na pewno - jak obiecuje Hoffman - można się na filmie kilka razy wzruszyć, kilka bon motów o bolszewikach wzbudza salwy śmiechu, ale wszystkiego jest za mało. A więc - po raz kolejny - świetni aktorzy, świetne zdjęcia i film, który bez 3D mógłby się obejść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny