MKTG SR - pasek na kartach artykułów

150 procesów o żarówkę

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Gmach sądu okręgowego w Białymstoku
Gmach sądu okręgowego w Białymstoku Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Borys Bubryk, pochodzący ze znamienitej białostockiej rodziny znany był ze swego warcholstwa. Głośnym echem w mieście w 1926 roku odbiła się jego seria procesów o zamontowanie żarówki podświetlającej numer domu.

Przy ulicy Sienkiewicza pod nr 26, w miejscu, gdzie dziś jest skrzyżowanie z Aleją Piłsudskiego stała solidna kamienica. Jej właścicielem był Borys Bubryk. Bubrykowie to była znana białostocka rodzina. Jej głową był Dawid Bubryk. Zasiadał w prestiżowych zarządach towarzystw finansowych. Sam zajmował się handlem. Jego syn Borys miał smykałkę do dziennikarki. Jeszcze przed I wojną pracował w redakcji rosyjskojęzycznej gazety Gołos Biełostoka. Gazeta skierowana była do żydowskiej inteligencji, a jej redaktor i wydawca Józef Zeligman kreował się na lidera miejscowego środowiska. Po wojnie Borysa nadal pasjonowało dziennikarstwo. Przez krótki czas nawet był redaktorem własnej gazety Bialystoker Telegraf. Nie odegrała ona jednak żadnej poważniejszej roli.

Ale znany był też Bubryk ze swego warcholstwa. Głośnym echem w mieście w 1926 r. odbiła się jego seria procesów o zamontowanie żarówki podświetlający numer domu. Sam Bubryk nie mógł się doliczyć ile w tej kwestii miał spraw sądowych. Ba, nie wiedział też ile już jest rozpatrzonych, a ile było w toku. Szacunkowo podawał, że było tego wszystkiego około 150. Cała ta sądowa perypetia Bubryka wynikła z tego, że twierdził on uparcie, że policja nie ma żadnych podstaw prawnych, aby zmuszać go do wkręcenia żarówki. Policja zaś miała zdanie przeciwne i regularnie noc w noc wysyłała na Sienkiewicza posterunkowego, aby ten spisywał stosowny protokół. Dokument następnie wędrował do białostockiego sądu pokoju. Ten w trybie doraźnym rozpatrywał sprawę i wymierzał opornemu kamienicznikowi grzywnę, proponując jednocześnie jej ewentualną zamianę na areszt.

Bubryk ani płacić, ani siedzieć nie miał zamiaru. Odwoływał się więc od każdego wyroku do sądu okręgowego. Ten wyrokował tak jak niższa instancja. Bubryk nie poddawał się. Od czego był przecież sąd najwyższy. Tak to w Warszawie najwyższe prawnicze autorytety zastanawiały się nad casusem bubrykowych żarówek. Musiały robić to po wielokroć, bo Bubryk świadom swoich praw obywatelskich korzystał z nich bez ograniczeń.

W końcu ze stolicy przyszedł wyrok. Sąd najwyższy stwierdził, że żarówka rzecz święta. Porządek musi być, a praktyki Bubryka ewidentnie go naruszają. Nad kamienicznikiem zawisł karzący miecz Temidy. Albo kasa albo paka. Już Bubryk żegnał się z rodziną. 150 razy po minimum 3 dni aresztu za każdą nieoświetloną noc to blisko półtora roku więzienia! I tu nieoczekiwanie skazańcowi przyszedł z odsieczą prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Nie, nie to, że Bubryk o swojej niedoli powiadomił prezydenta Mościckiego, który od kilku miesięcy piastował ten urząd. Ignacy Mościcki, rozpoczynając swoją prezydenturę, chcąc zrobić dobre wrażenie, a w tym był mistrzem, ogłosił amnestię. Objęła ona i Bubryka. Zdjęto więc zeń wszystkie grzywny i areszty. Pozostały natomiast koszty sądowe. Tych amnestia nie kasowała. Te były, co oczywiste po stronie Bubryka. Ale od czego się ma głowę. Bubryk w mig wykombinował jak je zminimalizować. Wystąpił do sądu z wnioskiem, aby ten zsumował wszystkie sprawy w jedną. Uzasadniał to tym, że wszystkie były takie same, tylko każda działa się innego dnia.

Ta karkołomna interpretacja w pewnym sensie miała uzasadnienie. Sąd postanowił więc, że podzieli koszty na miesięczne tury. To już było do przyjęcia. Bubryk rad nie rad musiał się na to zgodzić. Obserwatorzy sądowej wokandy żartowali sobie z niego, że taniej było kupić jedną żarówkę za kilkadziesiąt groszy niż płacić kilkaset złotych za jej wkręcenie.

Nie był Bubryk odosobnionym mieszkańcem ulicy Sienkiewicza, który w sobie właściwy sposób próbował dochodzić sprawiedliwości. Przy Sienkiewicza 15 stała ładna piętrowa kamienica Wilhelma Ostrowskiego. Właściciel prowadził w niej, założony jeszcze przed I wojną popularny hotel. Na parterze były cieszące się nie mniejszym wzięciem lokale gastronomiczne. I właśnie o jeden z nich poszło.

W 1934 r. do Ostrowskiego zwrócili się przedstawiciele potężnej łódzkiej fabryki włókienniczej Scheibler i Grohman. Złożyli mu intratną propozycję otwarcia sklepu z fabrycznymi wyrobami. Ostrowski postanowił więc umieścić łódzkich potentatów w lokalu, w którym była restauracja Wir, prowadzona przez Pawła Sadowskiego, bodaj najwybitniejszego kuchmistrza w międzywojennym Białymstoku. Powiadomiony o wszystkim Sadowski za zerwanie umowy zażądał finansowego zadośćuczynienia. Ostrowski uważał, że nic się mu nie należy. I tak obaj panowie stanęli przed sądem.

Tymczasem Scheibler z Grohmanem ponaglali. Zdesperowany Ostrowski co rusz zaglądał do kancelarii sądu na Mickiewicza. Gdy w trakcie jednej z licznych wizyt usłyszał, że ciągle nie ma wyznaczonej daty rozprawy nie wytrzymał i wrzasnął, że "pan sędzia to trzyma z Sadowskim". Tym razem sąd zadziałał błyskawicznie i oskarżył Ostrowskiego o obrazę. W trakcie rozprawy doprowadzony do ostateczności hotelarz przyznał się do winy, choć na swoje usprawiedliwienie mówił, że zrozumiano go opacznie. On bowiem "chciał tylko powiedzieć, że sędzia więcej wierzy jego przeciwnikowi". Sąd pobłażliwie podszedł do całej sprawy i ukarał Ostrowskiego dwoma tygodniami aresztu w zawieszeniu. Scheibler i Grohmanem zdegustowani całym zajściem wycofali się z interesu. Obrażony Sadowski wyniósł się na przeciwną stronę Sienkiewicza, pod dwójkę i otworzył tam popularną Oazę. A Ostrowskiemu pozostało tylko mieć pretensję do samego siebie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny